niedziela, 25 października 2015

O ŚLIMACZKU, KTÓREGO NIE BYŁO

rys.Jagienka



O ŚLIMACZKU, KTÓREGO NIE BYŁO

Jagienka wymarzyła sobie, że zaopiekuje się jakimś malutkim, słodziutkim ślimaczkiem. Trzeba było mu znaleźć ładne pudełeczko, w którym miałby mieszkać, więc spenetrowała szafkę słoiczkowo-pudełkową i znalazła takie, co się w nim nosiło kanapki do szkoły. Nadawało się idealnie. Wzięła ze sobą babcię, psa Erosa i poszli. Niestety ten dzień nie nadawał się na szukanie samotnego zwierzątka. Był upał. A w upale takie istotki uciekają w gąszcz traw, ani ich śladu na dróżkach.
No to co innego wymyślimy? Pozbieramy cuda przyrody. Babcia pokazała Jagience niezwykłe właściwości ostu z rzepami. Znacie te przylepiające się do wszystkiego kuleczki? Ale się spodobały dziewczynce! Przyczepiła je od razu laleczce na swojej bluzce robiąc jej z rzepów nosek i loczki. Przyczepiły też Eroskowi do ogona. Bo jakże to  takim pustym ogonem ma machać, gdy tyle rzepów wokół!?
Potem  było wąchanie wonnej bylicy. Na pewno ślimaczek zje ją ze smakiem, cieszyła się dziewczynka. Stokrotki śliczne rosły. One są bardzo smaczne, Jagienka wie, babcia uczy ją jeść różne kwiatki. Ale nie wszystkie, niektóre są trujące. Nie wolno próbować bez pytania.
A potem poszły na lody. Wzięły dwa ostatnie z tych najpyszniejszych. Postanowiły, że zjedzą je na ławce w parku. A tu patrzcie, gorąco, daleko, nie dały rady wytrzymać, porozwijały z papierków, co było niezwykle trudne, tym bardziej, że babcia trzymała smycz z ciągnącym ją mocno Erosem, a w drugiej ręce torbę z zakupami, a jej wnuczka pudełko dla ślimaka, jak pamiętacie. Papierków nie wolno rzucać na ścieżki w parku, więc naprawdę trudno było pałaszować lody w takich warunkach. Umazały się niemożebnie. No i kłopot. Kupiły lody tylko dla siebie, a ich buzie pokazywały, co jadły. A tu okazuje się, że  nie mają chusteczek. Wszyscy się dowiedzą i zakrzykną, a dla nas nie kupiłyście? Wstyd będzie. Co zrobić?
Siadły na ławce, dokończyły lody, popatrzyły na siebie i w śmiech. Takie umorusane! Wokół drzew moc, a na nich listeczki jak chusteczki. Idź, Jagienko, mówi babcia, poproś drzewko, żeby nam dało trochę listków. Ukłoniła się ślicznie dziewczynka, poproszę kilka listków. Drzewko pomachało gałązkami, wyciągnęło je w stronę jej rączek, zerwała. Wyciągnęły języki polizały, umyły swoje buzie. Śmiesznie było, że jej. Teraz nikt nie pozna, co jadły sobie na ławce z parku.
A co ze ślimaczkiem?
Jeszcze go nie ma, bo nadal ogromne upały. Ale jak tylko zacznie padać deszcz, na pewno znajdzie się w pudełeczku pełnym liści i traw. Bo po deszczu ślimaczki wychodzą tłumnie na ścieżki w parku. Ale w tym domku Jagusiowym  długo nie będzie, bo na pewno stęskni się za swoimi trawnikowymi przyjaciółmi, a Jagienka wie, co znaczy przyjaźń, więc go wtedy wyniesie do parku. Nie szkodzi, znajdzie sobie drugiego. Też na trochę.

4.08.2015r.