rys.Karolinka |
ŚMIECH I PŁACZ
Kiedy ktoś robi zabawne miny, albo się
ucieka w zabawie w Króla Lula, to chce się bardzo śmiać. Śmiech jest
niesamowicie potrzebny. Człowiek zdrowieje, jak się śmieje. I życie jest
piękniejsze, cały świat jest piękniejszy. Smutki uciekają i chowają się po
kątach, gdy się śmiejemy.
Chcecie wiedzieć , jak Tobiasz bawi się
z babcią w Króla Lula? Tobik siedzi na
fotelu, a babcia mówi:
-Dzień dobry ci Królu Lulu z
kartoflanym nosem, polewanym sosem. Tobiasz wtedy odpowiada:
-Dzień dobry wam dzieci śmieci,
gdzieście były, coście robiły? No to babcia na przykład:
-Och, byłyśmy w ogrodzie, latałyśmy z
kwiatka na kwiatek, a miałyśmy śliczne kolorowe skrzydełka. Tobik się zamyśla
i nie wie, co powiedzieć. To wtedy
babcia dodaje:
-I zaczynałyśmy się na literkę M.
Wtedy chłopczyk nie ma już wątpliwości
i krzyczy:
-Byłyście motylkami!
-Tak!- Wołają dzieci śmieci i zaczynają
uciekać po całym domu. A Król Lul goni je i śmieją się wszyscy do rozpuku.
Uwielbiają tę zabawę. Aż ich brzuchy bolą z tego śmiechu.
A do czego potrzebny jest płacz?
Ostatnio Tobik zastanawiał się nad tym z babcią. I doszedł do wniosku, że płacz
jest bardzo potrzebny, jak człowiek się przewróci, zgubi się , albo chce mu się
jeść , czy spać. Jak mu po prostu smutno. Mamusia często mówi, że nie trzeba płakać, że wystarczy
powiedzieć. Ale czasem się nie da powiedzieć. Płacz jest wygodniejszy. Szybciej
można wyrazić to , co się czuje. Jak człowiek będzie trochę starszy, to łatwiej
będzie mu powiedzieć. A gdy ma się tylko
trochę ponad trzy lata , to mimo wszystko o wiele szybciej jest wypłakać żal,
ból , czy smutek niż opowiedzieć o tym.
Na przykład ostatnio, gdy Tobiaszek z mamą, Jagienką i babcią był w odwiedzinach u Franka na
spotkaniu dzieci i mam, wydarzył się
okropny wypadek. Kiedy cała gromadka wesołych dzieci bawiła się radośnie,
Franek przewrócił się i rozciął sobie głowę. Ojej, jak płakał. I krew leciała!
Wszystkie mamy się zbiegły, zadzwoniły po pogotowie, okładały Franka lodem i
uspokajały. Inne dzieci się przestraszyły i
usiadły cichutko w piaskownicy. Opiekował się nimi duży Robert. On
chodzi już do pierwszej klasy i niejedno widział. Opowiadał dzieciom różne
historie ciekawe i trochę straszne. Wszyscy bardzo współczuli Frankowi. A on
płakał, płakał i płakał. Co by było, gdyby nie mógł? Przecież z tym płaczem
wypłakiwał też straszny ból i okropny strach. Łatwiej mu było. Szczególnie
potem, gdy pan doktor zszywał mu czoło.
Tobiaszek bardzo dobrze rozumiał jego
płacz.