sobota, 19 stycznia 2013

CZYŚCICIEL

rys.Kasia


CZYŚCICIEL

            Maszyna wyglądała jak wielki odkurzacz, przewielki. Zafascynowany Tobiasz patrzył, jak pan wlewa płyn i szoruje ogromną dutką dywan i wykładzinę w przedpokoju. Wszystko furczało i buczało,  plamy znikały, a dywan robił się wilgotny. W sobotę miało być przyjęcie i tatuś powiedział:
            -Jak ty chcesz zapraszać gości, gdy widać w pokoju przede wszystkim plamy na dywanie.
            Wtedy mamusia szybko zadzwoniła po czyściciela dywanów i zamówiła usługę. Teraz pan  kończył już myć wykładzinę w przedpokoju i zabierał się za obicia na krzesłach. Dzieciaki patrzyły zafascynowane. Tyle huku, szumu, pryskania. A wszystko się zmienia, jaśnieje. Mógłbym być czyścicielem dywanów, myślał Tobiaszek. Jak już mi się znudzi bycie policjantem, będę  tak szorował dywany.
            Ale to nie koniec roboty. Pan zszedł na dół po schodach i przyniósł stary wózek Jagusi. Od dawna w nim nie jeździła. Był okropnie brudny. A czasem są dalekie wyprawy i Jagienka, choć ma już trzy latka, chętnie by się w swoim wózeczku umościła, gdy nóżki zabolą, albo zrobi się sennie. No i teraz zaczęło się czyszczenie. Wszystkich zakamarków, zagłębień i schowków. Ram i opon. Dziewczynka aż zaczęła tańczyć z radości.
-Mój wózeczek, mój wózeczek.
Przyjemnie było czyścicielowi, że jego klienci się cieszą z dobrze wykonanej roboty.
-Teraz- powiedział- nie wolno niczego dotykać- póki rzeczy nie wyschną.
Jak to nie wolno dotykać, zmartwili się wszyscy. Przecież my zapomnimy. Jak tu nie usiąść na krześle, jak nie przejść po dywanie? Nie będziemy pamiętać. I wtedy Tobiaszek zawołał:
- Nie martwcie się, ja to załatwię!
Wziął kartki i flamastry, taśmę klejącą i zaczął pisać: Nie siadać, nie wchodzić,  nie dotykać, przejść naokoło.  Karteczki poprzylepiał do krzeseł, dywanu, wózka i szlabanu z poduch i małych bramek do piłki nożnej, które zasłoniły wykładzinę w przedpokoju. No i oczywiście następnego dnia wszystko było czyste i suche,

12.07.2012r.

niedziela, 6 stycznia 2013

WARZYWA

rys.Damian 


WARZYWA

-Jakie są twoje ulubione warzywa?- spytała babcia Tobiaszka.
-Banany! – zawołał chłopaczek.
-Ależ Tobiaszku, to przecież owoce, chodzi mi o warzywa.
-A pomarańcze?- spytał z nadzieją.
-Niestety, to też owoce. O warzywach jest mowa w naszym ulubionym wierszyku Jana Brzechwy. Przypominasz sobie?
-Wiem, kapusta- głowa pusta! I cebula, fuj, od niej się tylko płacze.
-No więc jakie najbardziej lubisz warzywa?- Dopytywała się dalej babcia.
-Najbardziej lubię kartofelki i buraki, i fasolę jeszcze.
-A marchewka? Co z marchewką? Przecież jest taka zdrowa?!
-Ja najbardziej lubię, jak marchewka jest nosem bałwana, albo papierosem.
Tobiaszek zauważył kiedyś, że niektórzy dorośli palą papierosy. Takimi dorosłymi są wujek Szymon i jego narzeczona Sandra. Gdy przyjeżdżają do Poznania, często wychodzą na balkon i tam palą papierosy. Muszą wychodzić, bo papierosy są trucizną i bardzo śmierdzą. Tobiasz wie, że nie powinno się palić papierosów. Wie też, że wszyscy bardzo się martwią o zdrowie wujka i jego dziewczyny. Podobno wujek Szymon ciągle próbuje te papierosy rzucić, tylko mu się nie udaje. Tobiasz lubi się wygłupiać, że tak na niby też pali papierosy. Najczęściej są nimi paluszki Junior, albo właśnie marchewka. Gdy babcia obiera marchewkę do zupy, kroi jedną w długie patyczki i to są właśnie takie zdrowe papierosy na  niby.
Pobiegł Tobiasz z takim papieroskiem do mamusi, gdy karmiła Jagienkę.
-No co ty robisz-żartowała babcia- przy dziecku palisz?!
Lubią się tak wygłupiać.
-Zanieś kawałek mamusi- dała marchewkę Tobiaszkowi .
-I co, zjadła? – spytała, gdy wrócił.
-Nie, jeszcze pali-odpowiedział.