środa, 14 lutego 2018

PLANY, ROZWIĄZANIA, ROZCZAROWANIA

rys.Jagienka


PLANY, ROZWIĄZANIA, ROZCZAROWANIA    

Uwielbiam rozmawiać z moją wnuczką, przyglądać się jej światom, przywoływać siebie taką samą sprzed ponad półwiecza, szukać analogii. Oczywiście, że nasze rzeczywistości różnią się diametralnie, ale ośmioletnie dziewczynki mają ze sobą dużo wspólnego.
Dziś rano znów ją zobaczyłam przed lustrem w przedpokoju, na małej szafce rozłożone kosmetyki. Dobrze, że czasem są przewietrzane, ja tak rzadko ich używam.  Popatrzyła na mnie prosząco:
– Babciu, czy to może być mój zakątek?
Och, tak moja śliczna wnuczko, szukaj sobie zakątków po naszym mieszkaniu. Tak rzadko tu jesteś i jak się pojawiasz, wszystkie kątki cieszą się i zaczynają iskrzyć.
Jagienka zastanawia się, jak zorganizować swoje życie. Lubi błyszczące klejnociki, jak się ma osiem lat, to się je bardzo lubi, więc myśli o tym, żeby zostać jubilerką. Z drugiej strony bardzo jej imponuje praca mamy. Mama jest terapeutką i pomaga ludziom. Jagusia wie, jaką satysfakcję przynosi mamie jej praca. Może warto zostać psycholożką? Długo nie mogła się zdecydować, w którą stronę pójść. Aż wreszcie wczoraj zadumała się i zaczęła opowiadać, jakie znalazła rozwiązanie.
– Chcę być psycholożką jak mamusia, ale będę pracowała trochę inaczej. Przyjdzie na przykład ktoś do mnie zakochany, tak bardzo zakochany, że nie będzie mógł żyć bez tej osoby i ciągle będzie tęsknił. A ja wtedy poproszę, żeby mi przyniósł fotografię swojego ukochanego lub ukochanej. I zrobię z tych fotografii mnóstwo, ale to mnóstwo różnej biżuterii: kolczyki, korale, bransoletki. I ta osoba będzie nosiła na sobie te ozdoby, będzie na nie patrzyła i przestanie tęsknić. Tak będę pomagała.
Jakże twórczą osobą jest moja wnuczka. Jak się ma osiem lat świat, nie stawia żadnych ograniczeń. Choć może czasem rozczarować, jak w przypadku Wróżki Zębuszki.
– Wiesz, babciu, ja wiem, że to rodzice są Wróżką Zębuszką, nie ma jednej prawdziwej.
– Och, a skąd się o tym dowiedziałaś?!
– Ma się swoje lata.


13.02.2018r.

wtorek, 11 kwietnia 2017

KRÓLICZEK

rys. Jagienka   
KRÓLICZEK


 To jest historia o pewnym chłopczyku, który zamęczał mamę królikiem. Nie, nie biegał za nią ze zwierzątkiem, tylko chodził i marudził.
                – Mamo, mamo, ja muszę mieć tego króliczka, powiedz jak go zdobyć. Powiedziałaś, że można kupić w chińskich sklepach. Jedźmy do takich sklepów.
                No to jeździli. Chłopczyk był tak natarczywy, tak bardzo nie dawał spokoju, że mama, chociaż wcale nie uległa na co dzień, tym razem robiła wszystko, żeby spełnić jego prośbę. Opowiadał jej bowiem o tym króliczku od chwili, gdy jego koleżanka z klasy przywiozła takiego właśnie z dalekiej wycieczki. Był maleńki, puchaty, bialutki i miły. Można go było przyczepić do tornistra albo nosić w rączce. Przytulić do buzi i do serduszka.  Nie był żywy, a jednak jak żywy. Wszystkie dziewczynki piszczały z zazdrości, a chłopczyk patrzył z pożądaniem i bardzo, bardzo chciał go mieć.
                No i udało się. Mama kupiła synkowi króliczka w Internecie. Radość była ogromna. Chłopczyk chodził z nim wszędzie, przytulał i spał z nim. Zabrał także na kolejny trening taekwondo. Bardzo lubił te treningi. Nie tylko dlatego, że mógł na nich wyganiać się do woli i nikt nie miał tam pretensji, że ciągle się porusza, skacze i biega, a jeszcze go za to chwalą, ale była tam także dziewczynka, którą bardzo, ale to bardzo lubił.
No i kiedy przyjechali z mamą na trening, chłopczyk podał dziewczynce króliczka, mówiąc:     
– Proszę, to dla ciebie.
– Spełniłeś moje marzenie – wyszeptała dziewczynka tuląc go do policzka – właśnie o takim marzyłam.
Mama popatrzyła zdziwiona. Ach, to o to chodziło i uśmiechnęła się.

2.04.2017

 


środa, 29 marca 2017

SZKŁO NA PTAKI

rys. Zosia



SZKŁO NA PTAKI


Na imię mam Zosia i bardzo interesuję się przyrodą. Nawet mam brata, który jest leśniczym. A ja jak będę duża, będę leśniczką.  Interesują mnie drzewa, a jeszcze bardziej kwiaty. Jest taki jeden kwiat, który zjada muchy. Mucha zjada kwiata, a on wtedy chaps i ją chwyta. Myśli, że jej nic nie grozi i przyfruwa, a on otwiera dziób i ona tam wlatuje. Nie połyka, bo nie ma jak, ale ta mucha tam w nim znika. On nawet może zjeść dwie muchy naraz. Ja ją naprawdę widziałam! W lesie.
My mamy w domu różne ptaki. I jedna sowa, była taka malutka, puszata, ale teraz ma już pióra. Moja koleżanka bała się, że ją zje. Ha, ha, ha to ona by prędzej zjadła sowę.
Ta roślinka, która pożera muchy nazywa się muchołówka. Mnie się wydaje, że muchołówki miały kiedyś jad. Ale nie jestem pewna, może kiedyś tak było. Można je hodować w doniczce w domu. Tylko jest kłopot z jedzeniem. Bo trzeba by ciągle jej łapać muchy. Ale, nie martwcie się, czytałam w jednej książce, że te muchołówki lubią też serek i żółtko. Czyli nie musimy tak bardzo się przejmować, że umrą z głodu. Latem możemy je wystawić na balkon, tam sobie nałapią much.
Mam też bardzo dużo myszek. Nie trzeba się martwić, że sowa je zje. Ptaki nie widzą szkła,  myślą: Ale dużo jedzenia! i dziobią akwarium, ale myszka jest bezpieczna, nic się nie stanie. Sowa dziobem wali albo pazurami, ale nie da rady, bo nie widzi szkła. Dobrze mieć szkło na ptaki.

14.03.2017

piątek, 24 lutego 2017

POCAŁOWAŁ JĄ

rys. Karolinka


POCAŁOWAŁ JĄ


Pocałował ją. Pocałował, bo była śliczna. Zdziwiła się i popatrzyła na tatę, żeby wytłumaczył jej, dlaczego ten chłopczyk to zrobił. Tata uśmiechnął się, ale na chłopczyka popatrzył groźnie. A on odwrócił się i pobiegł. W szalonym pędzie, przez całą salę. Aż trener musiał go wołać trzy razy, żeby zacząć zajęcia.
Ale całuśny ten pani synek, powiedział potem tata, gdy spotkali się w szatni po treningu. Jak to, zdziwiła się mama Krzysia, co to znaczy? Całowałeś tę dziewczynkę, dlaczego? Bo jest ładna i miła, odpowiedział bez namysłu. A jak ma na imię? No, nie wiem. Jak masz na imię dziewczynko, którą całował mój synek? Natalia, odpowiedziała urocza panieneczka z powagą. Zapamiętaj Krzysiu, że ma na imię Natalia i nie całuj jej… bez pytania.
Mieli wtedy po sześć lat i oboje uwielbiali przyjeżdżać do miasta na to swoje taekwondo. Nie tylko ze względu na trening, ale też, żeby się zobaczyć, pobiegać razem, czy opowiedzieć o jego psie i jej kocie. Przyszło lato i trochę tęsknoty na początku, a potem już przygody wakacyjne wciągnęły ich tak, że zapomniały dzieci o pierwszej miłości. Nie, absolutnie, nie zapomniały. Jakie wybuchło szczęście, gdy zobaczyły się w szkole, w pierwszej klasie, na pierwszej lekcji. Złapały się za ręce, usiadły w jednej ławce i już tak trzy lata to trwa. Ona jest najlepszą uczennicą, on biega i przeszkadza, więc dzienniczek pęka od uwag. Ale nic ich nie może rozłączyć. Ciągle najbliżsi sobie, zawsze sobą zainteresowani. Tylko Natalia mnie rozumie, mówi Krzyś. Tylko z nim się nie nudzę, mówi Natalia.
Wbiegł Krzysio do domu, zrzucił plecak, krzycząc, marzenia się spełniają! Bo dostał walentynkę i zaproszenie na randkę. Leży i przed snem wpatruje się z zachwytem w laurkę, którą od niej dostał. Przytula i delikatnie całuje, zasypia z różowym kartonikiem na piersi.
Tata ich zawiezie do koktajlu. Usiądą przy pysznym ciastku, będą patrzeć na siebie i opowiadać o filmach i grach, dziewczynach i chłopakach z klasy. I jak zawsze o jego psie i jej kocie.

18.02.2017r.