piątek, 13 lipca 2012

U FRYZJERA

...
U FRYZJERA
           
Mój chłopczyk Tobiaszek już  drugi raz był u fryzjera. Najpierw pojechał do Olsztyna do babć i dziadków. Wszyscy bardzo się cieszyli, każdy chciał się z nim bawić i mieć go w swoim domu. No i oczywiście każdy mówił, że Tobiaszek ma już długie włoski i powinien się ostrzyc. Tobik za pierwszym razem bardzo się tego obawiał, bo zupełnie nie miał pojęcia na czym to strzyżenie ma polegać. Wreszcie dał się namówić babci Han i poszli.
W zakładzie , gdzie miało być strzyżenie, na fotelach siedział pan i pani z wielkimi wałkami na głowie. Tobiaszkowi trochę się podobało, a trochę nie. Podobało mu się, jak pani delikatnie podnosiła mu włoski na głowie i obcinała nożyczkami. To było bardzo przyjemne. Nie podobało mu się, gdy inna pani fryzjerka suszyła panu włosy wielką suszarką. To był bardzo okropny, nieprzyjemny hałas. Tobiasz nie chciał, żeby mu ktoś tak robił. Babcia  poprosiła więc, aby mu nie robić suszenia.       I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie golarka.
Nagle pani fryzjerka wyjęła golarkę i zaczęła cieniować nią Tobiaszkowi włoski. Hałas był nie do wytrzymania. Mój chłopczyk bardzo nie lubi jak jest tak głośno i zaczął płakać. Szybko przerwała to cieniowanie i dokończyła już przyjemnie- nożyczkami.   
Dziś znów było strzyżenie. W tym samym zakładzie, ale u innej pani. Babcia od razu powiedziała, że nie chcemy ani suszarki, ani golarki. Pani Agnieszka, bo tak na imię miała fryzjerka, zaczęła czesać Tobiaszka, spryskiwać mu głowę i strzyc nożyczkami. Huczał wielki wentylator, bo na dworze był straszny upał, ale huczał miło, nie głośno. Pani delikatnie brała włoski na grzebień i ścinała, ścinała, ścinała. Aż Tobiaszek zasnął. I babcia musiała podbiec, bo nagle zaczął się przewracać i o mało nie spadł z fotela. Wyniosła go potem za rękach z zakładu. Takiego elegancko ostrzyżonego.
Na pamiątkę tego wydarzenia Tobiaszek dostał pięknego rycerza na koniu. Taką zabawkę oczywiście. Nie prawdziwego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz