sobota, 28 lipca 2012

NA BALKONIE

... 

NA BALKONIE

Tobiaszek bardzo lubi siedzieć na balkonie u babci. Ona mieszka na czwartym piętrze. To bardzo wysoko, bardziej niż na pierwszym, w Poznaniu. Widać stąd dachy domów. Czerwone i niebieskie. Chodzących ludzi, psy i samochody. Nawet kolorowe śmietniki do wrzucania papierów po ciastkach i lodach. Tobiaszek zawsze do nich wrzuca, nigdy na ziemię. On bardzo nie lubi śmieci na ziemi.

Od razu, jak po raz pierwszy wszedł na balkon, zobaczył wielkie cyfry na domach naprzeciwko:  osiem, cztery, dwanaście. Lubi je odczytywać. Numery na drzwiach mieszkań, gdy idzie po schodach w domu babci, też bardzo lubi czytać. Babcia mieszka w domu numer trzy mieszkania dziesięć, a Tobiaszek w Poznaniu- w domu numer szesnaście mieszkania trzy.

Na balkonie u babci są też kwiaty i trawa. Trawa ma kłoski. Tobik je dzisiaj zrywał i zrzucał na trawnik przed domem. Babcia pozwoliła. Tę trawę lubi jeść Margolcia, kotka babci i trochę Tobiaszka też. Babcia bardzo lubi pokazywać swojemu wnuczkowi ptaki. Uczy go ich nazw. Ciągle się pyta Tobiaszka, co to za ptak. Tobiaszek lepiej zna się na samochodach, więc babcia ciągle musi mu podpowiadać, że to jest gołąb, to wróbel, a to kawka. Ale wczoraj na niebie oprócz jerzyków, co mają ostre skrzydełka i są bardzo czarne, pokazał się wielki , czerwony balon. Miał pod spodem ogromny kosz-gondolę, w którym siedzieli ludzie i co chwila buchał do niego ogień. Był bardzo wielki i piękny. Aż zawołali dziadka Kazika, żeby też zobaczył. Tylko prababcia Jagódka go nie zobaczyła, bo za szybko schował się za dachami. Tobik bardzo chciałby polecieć takim balonem. Zobaczyłby pod spodem malusieńkie domy, lasy drogi. A nad głową chmury. Widział już coś takiego, gdy leciał samolotem. Ale balonem byłoby jeszcze wspanialej. Jak się nie ma skrzydeł jak ptak, to trzeba latać balonem, albo samolotem. Niestety.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz