![]() |
rys.Martynka |
NA PODWÓRKU
Od wielu dni lało i lało. Żadnego wychodzenia do ogrodu, żadnego grzebania w piasku. Ale dziś, wieczorem, kiedy babcia wreszcie wróciła ze sklepu, chłopczyk zawołał:
-Idziemy się bawić na podwórko!
No i poszli. Na środku była wielka kałuża. Oj, spodobało się to Tobikowi. Od razu patyki poszły w ruch. Rzucane na środek kałuży zamieniały się w wesołe łódeczki. Fantastycznie było też taplać rączkami w błotku kałuży. Tobik stał się od razu małym brudaskiem. Natychmiast zaproponował babci, aby też się tak fajnie wybrudziła, ale ona, nie wiadomo dlaczego, nie chciała. Co więcej wyciągnęła chusteczkę i wytarła mu buzię i dłonie. Trochę pojeździł na koniku, który bujał się na wielkiej sprężynie, a potem pogonił do zjeżdżalni. Niestety ślizgawka kończyła się właśnie w tej wielkiej kałuży. On by się za bardzo nie przejmował takim zjeżdżaniem, ale babcia kategorycznie zabroniła. Znaleźli jednak sposób. Nazbierali kamieni, z których każdy dostał imię, a były to oczywiście imiona mamy, taty, Tobiaszka i Jagienki, no i czasem babci, i wszystkie te kamienie spokojnie pozjeżdżały do tego wielkiego jeziora na dole. Zabawa była super!
Następną zabawą, którą babci zaproponował Tobiaszek, było otwieranie i zamykanie drzwi domu w powodu bardzo ważnych spraw. Tobiaszek pukał do domu, otwierał wielkie, ciężkie oszklone drzwi, mówił , co ma załatwić i biegł to zrobić:
-Babciu, czekaj na mnie, idę kupić chlebek!
-Babciu, idę do sklepu po czekoladę!